Wrastające paznokcie przestaną być problemem

 

Niewiele osób jest w stanie wyobrazić sobie, jaki ból przy chodzeniu czy nawet lekkim dotknięciu sprawia wrastający paznokieć. Chodziłem z nim całymi miesiącami, samemu go podważając, obcinając. Mówiłem sobie – to tylko paznokieć, świetnie poradzę sobie z tym sam, nie będę marnował pieniędzy. W końcu jednak ból był zbyt wielki, bym dalej mógł to bagatelizować. Postanowiłem, że muszę iść do profesjonalisty. 

Podolog a problem z wrastającym paznokciem

klamra na wrastający paznokiećPoszedłem z tym ostatecznie do podologa. Na miejscu przyjęła mnie bardzo miła pani, która właściwie bez wielkich badań wiedziała, co jest nie tak. W dodatku zdiagnozowała u mnie początki płaskostopie poprzecznego. Nawet nie wiedziałem, że są różne płaskostopia! Na płaskostopie poradziła mi kupić specjalną piłeczkę, którą miałem rolować stopą, a mój pierwotny problem – no cóż, klamra na wrastający paznokieć okazała się odpowiedzią na moją przypadłość. Najpierw sam paznokieć lekko podważyła i przycięła, potem dopasowała odpowiednią klamrę i przyłożyła ją pod brzegami paznokci, a potem przymocowała. Okazało się też właśnie w gabinecie podologicznym, że mogę w razie co kupić sobie taką klamrę sam, a przychodzić jedynie na mocowanie, by ona mogła dobrać odpowiednią siłę ucisku na paznokieć. Nie mogę powiedzieć, było mi na początku bardzo dziwnie i trochę bolało, jednak to był inny typ bólu niż wrastający paznokieć. Chyba najlepiej można to porównać do aparatu ortodontycznego, gdzie trudno określić, czy ten nacisk to już ból, czy tylko dyskomfort. Jednak z każdym dniem to ustępowało, a wraz z tym zupełnie zapominałem o problemie wrastającego paznokcia. Chodzenie czy zakładanie butów znowu były dla mnie zwykłym czynnościami, a ja cieszyłem się z tego powodu jak małe dziecko. Moja klamra wyglądała jak metalowy drucik, a kiedy przestałem ją czuć, od czasu do czasu sprawdzałem, czy przypadkiem nie odpadła – jednak nie, trzymała się mocno i stabilnie, nie pozwalając mojemu paznokciowi zboczyć z prawidłowego kursu i znowu wrosnąć w skórę.

Ulga, jaką poczułem jest niemożliwa do opisania. Naprawdę żałowałem, że tyle męczyłem się z tak prostym do rozwiązania problemem. Aż śmiałem się z samego siebie, myśląc o tym, ile miesięcy bardzo delikatnie i powoli zakładem zwykłe buty czy uważałem przy pójściu spać, by się przypadkiem nie przekręcić i nie uderzyć stopą o stopę. Teraz mam to za sobą, a rozwiązanie okazało się banalnie proste.